Jak miałam być Główną
marca 30, 2015
Jakiś czas temu przyszedł mail od bosiska z rozpiską załogi na
kolejne dni. Nasza mała ekipka wraca na A319 do Singapuru, odebrać
pasażerów, których tam wcześniej zawoziliśmy. Zatem ferry do
Azji i powrót następnego dnia. Wszystko fajnie, tylko zostałam
wybrana na główną na nasz lot bez pasażerów (o tyle dobrze!).
Z jednej strony ciężko jest mi zrozumieć dlaczego na to stanowisko
przypisują kogoś z małym doświadczeniem (bez konkretnego
szkolenia w tym kierunku), z drugiej natomiast rozumiem, że jestem
najdłużej w firmie z dziewczyn w mojej załodze, a szefostwo ma
serio nóż na gardle. Główna Ukrainka, która leciała z nami
początkowo do Singapuru, musi się udać po wizę do Bahrajnu,
później wysyłają ją liniami komercyjnymi, żeby tam do nas
dołączyła na lot powrotny. Dobra, jakoś damy radę!
Kilka dni przed Singapurem dostałyśmy lot do Paryża (po pasażerów)
i z powrotem. Starałam się obserwować każdy ruch Głównej z
Bałkanów i wypytywałam o wszystko, co tylko przyszło mi do głowy.
Najbardziej zależało mi na poznaniu zasad komunikacji z firmą
cateringową i pilotami. Przeważnie jestem wrzucana na galley, gdzie
trzeba być zorganizowanym i szybkim, albo na tył samolotu, gdzie
jest się odpowiedzialnym za kabinę gości i służby, więc nie
miałam raczej okazji obserwować, co się dzieje na przodzie.
Pamiętam, ze pierwsze dni w firmie spędzałam przy mojej ulubionej
Głównej Czeszce, ale kiedy to było! Wtedy bardziej martwiłam się
serwisem i kontaktem z VIP-ami.
Jednego ranka DING - przyszedł mail z firmy ze szczegółami tripa,
od którego zaczyna się cała organizacja lotu. Zaraz po nim DING -
wiadomość od kapitana odnośnie zbiórki z hotelu i prośba o
przekazanie informacji pozostałym dziewczynom. Za każdym razem
trzeba wszystko potwierdzić w mailu zwrotnym. Poprzedni Paryż tak
nas wymęczył, że tego dnia chodziłam jak zombie. Przysnęło mi
się na chwilę. Kolejny DING - mail od kapitana: „Proszę o
zorganizowanie transportu z hotelu na lotnisko o godzinie 5:00”.
Po wysłaniu maila: „Potwierdzam”, zaczaiłam dopiero
bazę, że mail nie był do mnie skierowany. Ale siarsko, Aga!
Wysyłam wiadomość do kapitana na Whatsapp:
- Przepraszam, dopiero teraz zauważyłam, że to nie było do mnie. Właśnie się obudziłam 🙈
- Nic nie szkodzi. Załączyłem cię w mailu, żebyś widziała, co się dzieje. Wracaj spać, bo jutro nas czeka długi dzień 😉
- Przepraszam, dopiero teraz zauważyłam, że to nie było do mnie. Właśnie się obudziłam 🙈
- Nic nie szkodzi. Załączyłem cię w mailu, żebyś widziała, co się dzieje. Wracaj spać, bo jutro nas czeka długi dzień 😉
Skontaktowałam się z Ukrainką, która jeszcze raz w szczegółach
wszystko ze mną przerobiła i dodatkowo pomogła w organizacji
cateringu na nasz lot. Co prawda wymagaliśmy tylko jedzenia dla
załogi. Myślę, że raczej dałabym radę zrobić to sama, biorąc
pod uwagę dni spędzone nad cateringiem z Czeszką, ale jeśli
zostaje mi zaoferowana pomoc eksperta, czemu nie skorzystać 😉DING
- przesłała mi gotowe zamówienie, ja jedynie naniosłam kilka
poprawek (dziewczyny są wegetariankami) i wysłałam do firmy
cateringowej. DING - po zatwierdzeniu, zostało mi jedynie przesłać
wszystko razem do dziewczyn – listę z zamówionymi produktami,
godzina zbiórki i pozycje na samolocie. DING - „Potwierdzam”,
DING - „Potwierdzam”.
Chwilę później... DING od Ukrainki - „Wygląda na to, że spotkamy się w Kuala Lumpur, prześlę Ci więcej info, jak dostaniemy potwierdzenie”. Ja cię kręcę! Co teraz wymyślają? DING od Ukrainki - „Wysyłaj catering, cokolwiek będzie, to tak samo długi lot”. Już dawno zrobione, hellou! 😏 DING - mail z firmy, potwierdzający lot do Malezji. Wysyłam wiadomość do dziewczyn ze zmianą destynacji, zwłaszcza, że jedna z nich umówiła się ze swoim chłopakiem w Singapurze, może uda się biedakowi zmienić bilet!
Chwilę później... DING od Ukrainki - „Wygląda na to, że spotkamy się w Kuala Lumpur, prześlę Ci więcej info, jak dostaniemy potwierdzenie”. Ja cię kręcę! Co teraz wymyślają? DING od Ukrainki - „Wysyłaj catering, cokolwiek będzie, to tak samo długi lot”. Już dawno zrobione, hellou! 😏 DING - mail z firmy, potwierdzający lot do Malezji. Wysyłam wiadomość do dziewczyn ze zmianą destynacji, zwłaszcza, że jedna z nich umówiła się ze swoim chłopakiem w Singapurze, może uda się biedakowi zmienić bilet!
Śmigam spać, bo pęka mi głowa! Niby nic stresującego, a jednak
każdy dźwięk maila albo firmowego Whatsappa, stawia na równe
nogi.
DING - od głównej z Bałkanów: „Przychodź do mnie szybko!”
?????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Czy ten dzień się kiedyś skończy?
Okazało się, że w ostatniej chwili firma pozmieniała załogę.
Ukrainka została wysłana na inny samolot, który miał odlot za
trzy godziny, a ta druga śmiga z nami. Musimy teraz tylko szybko
zrobić zamówienie dla dziewczyn, które za chwilę odlatują i
poprawić nasze, w końcu dochodzi kolejna osoba... „Napisz im,
żeby do zamówienia dołączyli dodatkowy omlet i stek z
ziemniakami. Sorry, że ciebie o to proszę, ale wiesz jacy oni są,
zobaczą zmianę nazwiska w korespondencji i pomieszają całe
zamówienie.”
WysłaneDING - „Potwierdzamy”
„O, i poproś jeszcze o dodatkowe mleko”
Wysłane
DING - „Potwierdzamy”
…................................................................................Mogę
już iść spać?
Zatem Kuala Lumpur, ponieważ nie dostaliśmy pozwolenia na
zaparkowanie samolotu w Singapurze. Z racji śmierci Lee Kuan Yew,
jego założyciela, prywatny terminal był w stanie przyjąć tylko
określoną liczbę samolotów i podejrzewam, że głównie tych,
przybywających na pogrzeb. Nasz lot ostatecznie został opóźniony.
Na samym pokładzie spałam może z trzy godziny, tylko po to, żeby
zregenerować siły, ale też nie chciałam spać za długo, żeby
móc spać w nocy. Pozostałe dziewczyny padły jak zabite. Tylko ja
i Główna czuwałyśmy nad pilotami (zwłaszcza po ostatnich
wydarzeniach z Germanwings). Zanim wylądowaliśmy, przeszliśmy
odprawę paszportową i dotarliśmy do hotelu, była godzina 3:00 na
ranem. Zbiórkę mieliśmy o 8:00. Daleki dojazd na lotnisko.
Oczywiście zawsze jak mamy krótki pobyt, dostajemy hotel w centrum
miasta, na długim layoverze, zatrzymujemy się przy lotnisku –
pytam się, gdzie jest logika?
40-minutowy lot z Kuala Lumpur do Singapuru, po czym następny 8-godzinny z pasażerami do Dubaju (to jest minus małych samolotów, na długich trasach zawsze musimy się gdzieś zatrzymać, żeby zatankować) i kolejny, ponad godzinny do Arabii Saudyjskiej. Dotarłam do hotelowego pokoju i myślałam, że wyzionę ducha. Ból koniuszków palców u dłoni, był dowodem na to, że na locie było dużo pracy. Na samą myśl o robieniu cappuccino, espresso i zmywania wszystkich filiżanek co piętnaście minut, robiło mi się niedobrze. Ostatnio chyba tak zasuwałam w japońskich liniach, gdzie dochodził jeszcze jetlag morderca! Czy możemy teraz dość kilka dni wolnego?
40-minutowy lot z Kuala Lumpur do Singapuru, po czym następny 8-godzinny z pasażerami do Dubaju (to jest minus małych samolotów, na długich trasach zawsze musimy się gdzieś zatrzymać, żeby zatankować) i kolejny, ponad godzinny do Arabii Saudyjskiej. Dotarłam do hotelowego pokoju i myślałam, że wyzionę ducha. Ból koniuszków palców u dłoni, był dowodem na to, że na locie było dużo pracy. Na samą myśl o robieniu cappuccino, espresso i zmywania wszystkich filiżanek co piętnaście minut, robiło mi się niedobrze. Ostatnio chyba tak zasuwałam w japońskich liniach, gdzie dochodził jeszcze jetlag morderca! Czy możemy teraz dość kilka dni wolnego?
Tymczasem dziś rano rozbawił mnie filmik na necie.
Do wszystkich nieposłusznych... !!! 😂
0 komentarze