Gasparilla na Florydzie
stycznia 29, 2017
Kiedy
zobaczyłam w grafiku lot na Bahamy, jako pierwszy na kolejnej
rotacji, wiedziałam, że nie powinnam się nakręcać. Fakt, że
ujemne temperatury w Europie już dawno wychodzą mi bokiem i trochę
słońca by się przydało, ale żeby tak od razu od wysp zaczynać?
😜 E, tam.
No więc
grafik się zmienił i wysłano nas na szybki lot do stolicy
Tennessee, po czym musieliśmy przepozycjonować samolot na Florydę
(kurza stopa, tu też daje zimnem po kościach!).
Wcześnie
rano (jet lag już się daje we znaki) podpytałyśmy w hotelu, co
warto zobaczyć w Tampie. Prawdopodobnie nie będziemy tutaj siedzieć za długo, więc poświęcamy dzień na zwiedzanie. Ku naszemu zdziwieniu trafiłyśmy na
coroczny festiwal piracki Gasparilla. Całe szczęście, bo w
przeciwnym razie zostają nam tylko parki rozrywki 😏
Pierwszy
festiwal piracki miał miejsce w 1904 roku, obecnie odbywa się on co
roku w ostatnią sobotę stycznia. Inspiracją dla imprezy był Jose
Gaspar, znany również pod przydomkiem Gasparilla. Opowieści
głoszą, że służył on w hiszpańskiej marynarce wojennej na
statku Floridablanca i pewnego dnia postanowił wieść
pirackie życie. Jest wiele wersji tłumaczących skąd u niego
podjęcie takiej decyzji. Jedna z nich mówi, że do buntu Jose
przyczynił się despotyczny kapitan. Przez kilka dekad Gaspar ze
swoją bandą sukcesywnie rabowali statki u wybrzeży Florydy, a
skarby gromadzili na wyspie (zgadnijcie o jakiej
nazwie...?) Gasparilla! 😜 W 1821, aby uniknąć schwytania przez
amerykańskie morskie siły zbrojne, Jose owinął się kotwicą i
rzucił za burtę, krzycząc: GASPARILLA GINIE Z WŁASNYCH RĄK, A
NIE WROGA.
Cały
festiwal rozpoczyna się „najazdem” Gaspara. Ogromny statek,
który zresztą został wybudowany w 1954 roku w tym celu, przepływa
przez Zatokę Tampa i dobija do centrum, gdzie następnie szef
piratów żąda kluczy do miasta. Po krótkiej scence, co roku
inaczej odegranej, burmistrz się poddaje, a piraci odbywają uliczną
paradę, świętując zwycięstwo. Członkowie licznych organizacji
Tampy, biorących udział w pochodzie, rzucają w tłum pirackim
skarbem, monetami i naszyjnikami. Trochę ich uzbierałyśmy –
najwyraźniej blond na piratów zadziałał 😉😁
To jest to, co najbardziej sobie cenię w podróżach - pojawianie się w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu 😀
0 komentarze